Limousin i jego uczty niedzielne, ciągle mi stały przed oczami, tém bardziéj że częstokroć bierną grałem rolę w tkliwych lub komicznych scenach, jakie wtedy wywoływała jego rozogniona wyobraźnia.
Kiedym słuchał dziwnych monologów, cudownego opisu zaczarowanych krojów, po których pan mój przebiegał, nieraz obudzała się we mnie pełna trwogi ciekawość.
Dziwi to może czytelnika że idąc za przykładem Limousina, nie nabrałem chęci upicia się, zaraz tego samego dnia kiedym go widział w stanie odurzenia; kiedy mi wyłożył swoją teoryę pijaństwa, w którém znajdował zapomnienie przeszłości, teraźniejszości i równie nędznéj przyszłości. Nadzieja zjednania sobie przychylności pana mojego, oddalała odemnie każdą złą myśl; lecz po bolesnych i nadaremnych usiłowaniach, widząc najczystsze wylanie mego serca grubiańsko odrzuconém, osądziłem, że również mam prawo szukania w pijaństwie zapomnienia przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Obawa zasmucenia Limousina wstrzymywać mię już niemogła; bo łatwo pojąć, żem nie czuł ku niemu ani przywiązania ni wstrętu; bo téż ani się ze mną surowo obchodził, ani kiedykolwiek przychylném słowem pocieszył. Nawet podczas roboty wtedy tylko do mnie przemawiał, kiedy chrypliwym głosem swoim koniecznie zawołać musiał: dawaj!!
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/471
Ta strona została przepisana.