Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/481

Ta strona została przepisana.

— Któż cię u niego umieścił?
— Nie wiem.
— Nikt więc w świecie nic zajmuje się tobą?
— Nikt.
La Levrasse znowu zamilkł, jeszcze bliżéj się do mnie przysunął jakby chciał lepiéj mi się przypatrzeć, bo już właśnie zmrok zapadał, a znajdując zapewne że jego rozpoznania są niedokładne, zawołał:
— Wstań!
Przejęty trwogą nie mogłem usłuchać go, la Levrasse więc, nad moje spodziewanie silny, wziął mię za kołnierz kapoty, podniósł swą żelazną ręką i na równe nogi postawił. Poczém dotykając mię po całém ciele twardemi i kościstemi palcami, w miarę jak swe badania daléj posuwał, mówił półgłosem:
— Dobra pierś... dobre członki... dobry szkielet... jeszcze nie zniszczał, pożywienie dokaże reszty przyjdzie i siła i zwinność... o dwa lata młodszy byłby lepszy; ale i tak jeszcze nie za stary...
Skończywszy te uwagi trwogę moję powiększane, la Levrasse rzekł mi:
— I ty nie chcesz powrócić do twojego pana?
— O nie! ja się go bardzo boję.
— Masz słuszność... on by cię za uszy przybił do drzwi, a możeby ci jeszcze co gorszego uczynił.
Drżałem cały.