uległ mimo woli; im bardziéj mu dokuczać, tém łagodniéj przemawia.
— Łagodnie do ciebie mówię, bo cię żałuję.
— Żałujesz mię... ty, którego tak zbiłem, którego pokąsałem... owszem ciebie żałować należy.
— I ciebie również, bo odrzucasz moję przyjaźń.
— No, idź precz, opryskliwie rzekł mi Bamboche coraz bardziéj zdziwiony, idź precz, jesteś jak moja suka Mika.
— I cóż ta suka?
— Znalazłem ją, dzieliłem się z nią moim chlewem... abym miał kogo bić kiedy mnie obito; ciągle jéj dokuczałem i dokuczałem... a nigdy się nie mściła — kiedym ją mordował... nie śmiała nawet pisnąć, z bólu szczękała zębami... ale potem, przyszła lizać moję rękę i położyła się przy moich nogach.
— I nakoniec — rzekłem wzruszony temi słowy — nakoniec... polubiłeś to biedne stworzenie.
— Nakoniec, widząc że nic nie poradzę, uwiązałem jéj kamień u szyi i wrzuciłem w wodę...
— Tem lepiéj, boś jéj już więcéj nie dręczył...
— A może i téj suki nie tyle co mnie żałować należy? — szyderczo spytał Bamboche.
— Tak jest, bardziéj ciebie jak ją żałować należy... boś ją zabił... a teraz jesteś sam, nie masz przy sobie tego biédnego, wiernego zwierzęcia, któreby
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/505
Ta strona została przepisana.