— I tyś nie porzucił tak złego pana?
— Nienawidziłem go, alem go nie porzucał; bo i dokądże byłbym się udał? Przy nim przynajmniej byłem pewny, że się najem; a potém uczył on mnie różnych... różnych rzeczy...
— Czegóż przecież?
— Oto uczył mnie jak żyć, aby nie znać biedy!
Spojrzałem na Bambocha, bom go nie rozumiał.
— Jaki on głupi, ten malec, — rzekł pogardliwie. A potém pobłażając mojéj naiwności dodał: — Kaleka bez nóg uczył mię, że tylko wilków nie jedzą, i że wilkiem być należy... mówił, że jeżeli mię silniejszy skrzywdzi, to na słabszym zemścić się powinienem; — że nikt nie dba o mnie, o nikogo téż nawzajem dbać nie powinienem... że wszystko robić można byleby się nie dać schwytać... że wszyscy poczciwi, głupcy, a bogaci niegodziwi... że tylko niedołęgi pracują, a później w nagrodę pracy mrą z głodu.
— Twój ojciec... nie tak sądził, nie to ci mówił? wszak prawda?
— Mój ojciec pracował jak koń, i umarł bez ratunku, a po śmierci kruki go zjadły; ja prosiłem tylko o kawałek chleba i o robotę... a wygnano mię i psem poszczuto — z wybuchem gorzkiego śmiechu odparł Bamboche; — kaleka bez nóg nic nie robił, tylko się przechadzał, oszukiwał świat, a na niczém mu nie zbywało... Często za jałmużnę
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/516
Ta strona została przepisana.