a te dwanaście ust żywić muszą. — Czy chcesz mój poczciwcze, żebyś miał tylko jedenaście ust do żywienia? — Biédak spojrzał na mnie osłupiały. — Tak jest, wezmę na opiekę twoję starszą córkę, tę blondynkę, która patrzy na nas swojemi wielkiemi oczami; niech jedzie ze mną, niech u mnie będzie do lat ośmnastu, a dam jéj dobry sposób do życia. — Ja, miałbym oddać moję Joasię! ze łzami w oczach zawołał stelmach; miałbym rozstać się z moim skarbem, z całą moją pociechą, o! nie! nigdy! — No, mój poczciwcze, miéjże rozum, wszak tym sposobem ubędą ci jedne usta, które żywić musisz. — Niewiém czybym dał panu nawet które inne z moich dzieci, bo to zbyt byłoby bolesne dla mnie. Jednak jesteśmy tak biedni... możeby mu to na lepsze wyszło; ale Joasię! Joasię!! o! nigdy! — Drugiego dziecka w miejscu blondynki wziąć nie chciałem, mówił la Levrasse do matki Major — dziękuję za taki prezent; wystaw sobie plemię małych puszczyków; niewiém jak u djabła tak ładna ptaszyna mogła się Wylęgnąć w tak brzydkiém gnieździe. To téż, Joasię albo żadne, rzekłem do stelmacha, albo wiesz co, mój kochany, dam ci gotówką sto franków bitych, ale mi Joasię odstąpisz aż do jéj dwudziestego roku. — Sto franków! powtórzył biédny stelmach. — Sto franków dla niego, był to skarb... Sądząc pojęto zgłupiałéj twarzy, spodziewałem się, że mi wyda Joasię, bo przywołał ją, wziął na ręce, wycało-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/527
Ta strona została przepisana.