A przecież, w ciągu bezsennéj nocy, ojciec i matka usłyszą jeszcze płacz, bo głód dzieci nie zaspokojony.
A jednak człowiek ten codziennie wstaje o świcie, spieszy do roboty i pracuje usilnie... mimo gnębiącéj go rozpaliwéj myśli:
Jakkolwiek przykrą jest praca moja, jakkolwiek niezmordowaną gorliwość moja,... dzisiejszego dnia... i dni następnych, nie zarobię tyle, iżbym mógł zaspokoić głód mojéj rodziny... dzisiejszéj nocy i następnych... ich narzekanie nie da mi spać, i boleśnie czuwać będę aż do poranku... a jak wybije godzina pracy... znowu wyczerpywać będę siły moje, życie moje, i tak ciągle, bez nadziei obracać muszę to nieszczęsne koło.
Taki człowiek, jest silny nad pojęcie, cześć mu się należy; bo za kilka su odjętych od zarobku swojego, mógłby jak tylu innych, przez cały dzień!... czy pojmujesz Mości Książę? przez cały dzień znaleźć w szynku zapomnienie ciągle odradzających się i pożerających go trosków.
A kiedy tacy ludzie na cześć zasługują, kiedy opierąją się pociągowi do występku nieuniknionego prawie w okropnem ich położeniu, kiedy cierpią pokorni, pełni rezygnacyi — czyż sprawiedliwie, czy rozsądnie jest pozostawiać ich ciągle w takiém konaniu? Czyliż dlatego, że niewinny wytrzymał tortury, wypada przedłużać męczarnie jego?
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/532
Ta strona została przepisana.