Porwani zapałem młodości, jakiemś gorączkowém wylaniem się, z wściekłą niecierpliwością pędzą do miejsc zabawy, jedynie dla ich ubóstwa otwartych.
Wtedy obrzydłe szynkownie, w których przedają zatrute wina, cuchnące potrawy i plugawe nierządnice, napełniają się namiętnym tłumem; wokoło tych knajp hałaśliwych tłoczą się kuglarze, komedyanci, którzy targowym językiem, wśród niecnych i poniżających scen, wyszydzają, znieważają wszystko cokolwiek człowiek ma w sobie zacnego i poszanowania godnego. Daléj znajdziesz śpiewaków, a między nimi starców, kobiety i dzieci, idąc w zawody o bezwstyd, i usłyszysz sprośne śpiewki, któremi budzą zwierzęcą wesołość siedzących za stołem pijaków.
Wszystkie namiętności są rozdrażnione: wyuzdana tłuszcza ryczy niby burza, zaledwie przytłumiona odgłosem trąbki skoczka, hukiem jego bębna lub brzękiem dzwonka przywołującego widzów.... A kurzawa dusząca, cuchnąca, wznosząc się mgłą obleka tę wielką orgią ubóstwa.
Za nadejściem nocy, czerwone światło rozwidnia te opite, rozognione twarze; wtedy wrzawa się podwaja, rozlegają się cyniczne śpiewy, huczy radość zwierzęca... oddawna głucho wrzące opilstwo straszliwie wybucha.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/535
Ta strona została przepisana.