gnienie, zakłopotanie; widziałem że często chodził do pustego szpichlerza i długo tam przesiadywał; taił coś przede mną, ale przez dumę nie pytałem się o to.
Raz, wychodziłem z lekcyi skołatany, odurzony, gdyż turecka przechadzka zbyt długo trwała; okrutnie cierpiałem, pięść mi nabrzmiała, bom źle upadł a matka Major obiła mię za tę niezręczność. Spotkałem promieniejącego radością Bambocha; lecz skoro się dowiedział o przygodzie mojéj, zachmurzył twarz; uniósł się gniewem przeciw matce Major i lżył ją, z braterską przychylnością obejrzał mi rękę, a potém smutnie na mnie poglądając, rzekł wzruszonym głosem:
— Szczęściem, jutro już cię po raz ostatni bić będą!
— Ostatni raz? — powtórzyłem zdziwiony.
— Jutro, już ciebie tu nie będzie, odpowiedział mi po chwili.
— Nie będę tutaj? zawołałem.
— Słuchaj: wczoraj słyszałem jak la Levrasse mówił matce Major, że jutro przybywa człowiek Ryba; znam furmana, który go tu przywiezie: jest to poczciwy człowiek; w spichlerzu znalazłem wielką linę, nawiązałem na niéj węzłów i dobrze ją schowałem: bo widzisz od strony pola, jest małe okienko, będziesz mógł przez nie wydostać się;
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/545
Ta strona została przepisana.