noc było tak przyjemna żem się tylko dla popasu zatrzymał; i jak pan widzisz dwadzieścia dwie mile przebyłem w piętnastu godzinach, i...
La Levrasse przerwał woźnicy.
— Zapewne wczoraj wieczór zmieniałeś wodę mojemu człowiekowi-rybie... jak ci to zalecono?
— Ja, panie la Levrasse... nikt mi o tem nie wspomniał.
— Ah! nieszczęśliwy! — zawołał la Levrasse niby okropnie strwożony, — jak można się tak dalece zapomnieć!!!
— Ależ pan Boulingrin, u którego wziąłem rybę... nie,... człowieka-rybę, nic mi o tém nie mówił...
— Nic ci nie mówił?
— Nic, panie la Levrasse; powiedział mi tylko: Ojcze Lefèvre, oto skrzynia w któréj znajduje się człowiek-ryba, on nic nie potrzebuje; włożyłem mu tam dwóch karpi i węgorza, to nie będzie głodny, i...
La Lerasse niesjuchając dłużéj uniewinnień woźnicy, rzucił się ku skrzyni i przyłożywszy usta do jednego z otworów przewiewnych, rzekł:
— Leonidasie... jakże się masz mój kochanku?
Bolejący głos odpowiedział naprzód kilka słów w nieznanym języku, tak, że ja i woźnica pootwieraliśmy gęby (późniéj dowiedziałem się że to była łacińska cytacya z Seneki); ale wnet tenże sam głos dodał po francuzku:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/560
Ta strona została przepisana.