Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/561

Ta strona została przepisana.

— Zmienić wodę... zmienić wodę....
— Czy słyszałeś, ojcze Lefèvre, — rzekł la Levrasse do woźnicy — on tak gwałtownie potrzebuje świéżéj wody, że aż po egipsku gada.
— Więc to po egipsku?
— Najczyściejszym egipskim językiem z okolic Nilu... Byłem pewny że chce świéżéj wody, — niespokojnie powtórzył la Levrasse, bo on na to równie czuły jak pijawka. Ah! ojcze Lefèvre, tonem szczerego wyrzutu dodał la Levrasse, może będziesz przyczyną wielkiego nieszczęścia.
A obróciwszy się do matki Major, zawołał:
— Żywo!... żywo!... dawaj tu kilka wiader swiéżéj wody!... bo mi gotów zamrzéć.
A kiedyśmy wraz z matką Major poszli pompować świéżą wodę, la Lerrasse odkręcił kurek, i wypuścił dość znaczną ilość wody dawnéj.
Potém wziął ode mnie wiadro i trzema przerwami nalał świéżéj w szeroki lejek.
— Ab! jak to miło... rzekł głos tonem nadzwyczajnego szczęścia, i już wcale nic cudzoziemskim dyalektem. — Jak to miło...
I po tym wykrzykniku nastąpiło znowu kilka łacińskich wyrazów.
Woźnica zdawał się być mocno zmartwiony że mimolnie naraził na niebezpieczeństwo kosztowne życic egipskiego człowieka-ryby, który tak dobrze mówił po francuzku.