To postanowienie la Levrassa wielce mię uradowało. Jakże Bamboche by się ucieszył gdyby wiedział że wkrótce ujrzy Baskinę. Odtąd jedyna myśl moja była żeby jakim sposobem dostać się do mojego towarzysza, i donieść mu o tak szczęśliwéj wiadomości.
La Levrasse, obrócił się do woźnicy, dał mu kilka sztuk pieniędzy i rzekł:
— Masz! oto twoja należytość; konie już wypoczęły... możesz sobie jechać.
— Oh! oh! tak niepojadę proszę jegomości; pierwéj muszę dwie rzeczy załatwić — odpowiedział woźnico.
— Co takiego?
— Naprzód, proszę jegomości, chciałbym widzieć małego Bambocha, toć to istna małpa, prawda, przebiegły, złośliwy, zły jak djabeł, ale ja lubię patrzeć na niego...
— Bamboche spi — porywczo odparł la Levrasse.
— To źle, proszę jegomości, to źle; druga rzecz: przecież zdałoby się na piwo.
Przysiągłem mojéj konającéj babce że nigdy i nikomu niedam na piwo — z komiczną uroczystością rzekł la Levrasse.
— No, proszę jegomości, to pozwólcie mi przynajmniéj niech tylko cokolwiek spojrzę na człowie-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/564
Ta strona została przepisana.