źniéj. Mimo nizkiego stanowiska jakie podówczas zajmowałem, miałem nadzieję że zapewnię mojemu dawnemu towarzyszowi szczęśliwszy i przyzwoitszy stopień na świecie.
W liście tym który miał być udzielony trzeeiéj osobie, Leonidas z największą szczerością dotykał przyczyn jakie go zmusiły do odgrywania roli człowieka-ryby.
Oto jest ten urywek; z niego poznamy i może pokochamy tę nową osobę, którą nieraz napotkamy w ciągu niniejszego opowiadania.
„......Urodziłem się na krawca; sądzę że byłbym był dobrym krawcem; ale ambitny ojciec mój nie pozwalał na to; szanujmy jednak pamięć jego, kochany Marcinie, byłto bowiem człowiek najlepszego serca, szkoda tylko że fałszywie rzeczy pojmował. Służył on jako odźwierny u p. Raymond, utrzymującego pensyą na bulwarku Mont-Parnasse (można się tam o tém wywiedziéć). Stryj mój, ubogi krawiec, mieszkał tuż przy pensyi, naprawiał uczniom starą odzież. Ilekroć zanosiłem mu jaką starzyznę