pień moich przyznać nie chciał, pokonywając je owszem, bez końca i miary ślęczałem nad książkami.
„Słowem, zacny pan Raymond, że tak powiem, trzymał mię niby w cieplarni, pragnąc zbytkiem pracy wydobyć ze mnie wszelkie przedwczesne owoce, na jakie się tylko zdobyć mogło moje pojęcie. Nie można przypuścić żeby nie przewidział że po roku a najwięcéj po dwóch latach, zwiędnie roślina zbyt wczesną produkcją wyczerpana; atoli mało to obchodziło pana Raymond, pragnął on tylko wywierać wrażenia na publiczności. Słaby z natury, nie wiem jak podołałem tak przesadzonéj pracy, tym prawie ciągłym cierpieniom fizycznym; lecz kwitłem każdego szkolnego lata i co roku uginałem się pod ciężarem uniwersyteckich wawrzynów.
„Pan Raymond tryumfował; c oroku można było czytać w dziennikach następne szumne ogłoszenie:
„Uczeń Leonidas Rekin, który znowu otrzymał trzy najwyższe konkursowe nagrody i pięć nagród w kollegium Ludwika Wielkiego, należy do sławnego zakładu Raymond, przy bulwarach Mont Parnasse. Nie widzimy potrzeby zalecać troskliwości rodziców ten doskonały dom wychowania.”
„Pojmujesz łatwo, kochany Marcinie, że rzadko miałem czas do zastanowienia się nad tém co zemnie zrobią; atoli ilekroć mi się to zdarzyło, z gorzkim żalem przychodził mi na pamięć warsztat mojego stryja, biednego krawca; to bowiem co nazywa-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/575
Ta strona została przepisana.