Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/579

Ta strona została przepisana.

Hebes kończył propozycją, że jeżeli mam dosyć odwagi i nie chcę nadużywać mojego położenia, to pójdziemy w zawody o barbaryzmy w przyszłéj rozprawie konkursowéj, bo tym jedynym sposobem, jak powiadał, zrównoważy się broń nasza.
Ta zuchwała i cyniczna pogarda dla nagrody, dla tego co jest najświętsze w uniwersyteckiéj religii, podług mnie była rzeczą zbyt potworną; hebes sprawiał na mnie wrażenie świętokradzcy; śniło mi się że go palono niby jakie auto-da-fé, na stosie złożonym ze wszystkich jego pensum, a był ich stos ogromny. Obudziłem się prosząc aby mu przebaczono... aby go pozostawiono wyrzutom własnego sumienia!....
— „Są charaktery nieposkromione. Hebes o którym mówię do ostateczności doprowadził niegodziwości swoje, bo zamiast tytoniu palił anyż i (czemu wierzyć trudno) nielitościwie kopnął nogą w brzuch dozorcę, za to że mu fajkę w zębach rozbił.
Hebesa uroczyście wypędzono z kollegium a z okropnych złorzeczeń, z przerażających prognostyków któremi obsypano go gdy opuszczał klassę, wniosłem że nieszczęśliwy los przeznaczył mu koniec na rusztowaniu.
Późniéj widziałem nazwisko tego hebesa (znasz go kochany Marcinie, boś u niego służył), później, mówię, widziałem jego nazwisko czerwonemi literami promieniejące po za szybami wszyst-