„Nadszedł nieszczęsny dzień. Omnia patienter ferenda (znośmy wszystko cierpliwie), rzekłem sobie wdziewając jedyną suknię mojego ojca, suknię bławatną, odświętną. Biédny mój stryj, krawiec; umarł: inaczéj byłby mi uszył jak najpiękniejszą odzież. Suknia ta była na mnie za ciasna, rękawy zaledwie pięści moich sięgały, a ręce wychodziły z niéj dwakroć grubsze i czerwieńsze; na szyi miałem chustkę z haftowanemi końcami, w sznurek zwiniętą, kamizelkę w pasy zagadkowego koloru, zrobioną ze spódniczki zmarłéj matki mojéj, wązkie spodnie z szarego nankinu, które mi sięgały ledwie po kostki, czarne wełniane pończochy i trzewiki stypendysty. Umieść, kochany Marcinie, na takim stroju znaną ci lękliwą i przestraszoną twarz moję, i wystaw sobie że wraz z panem Raymond i ojcem moim, który twierdził że odzyskał piętnastoletnie nogi swoje,... wsiadamy do fiakra i udajemy się na miejsce katuszy... to jest do Sorbonny gdzie rozdawano ’wielkie konkursowe nagrody.
„Mam prawo być tchórzem przez całe moje życie, bo tego dnia dowiodłem bohatérskiéj odwagi.“
— „Leonidas... rzekł mi ojciec ściskając mą dłoń w chwili gdy opuściwszy go szedłem zająć miejsce na ławkach przeznaczonych dla liceistów, — Leonidas... wszak będziesz odważny?
— „Odważny jak Leonidas Termopylski, mój ojcze... z dumą odpowiedziałem.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/583
Ta strona została przepisana.