— „Kochany p. Rekin, byłeś najlepszym uczniem w instytucie Raymond, skończyła się twoja świetna nauka, a śmierć ojca czyni cię panem siebie. Jeżeli jednak nie uważasz za rzecz stosowną opuszczać natychmiast dom którego byłeś chlubą, szczęśliwy będę, skoro dowiodę panu, jako jednemu z najznakomitszych uczniów uniwersytetu, cały mój szacunek ofiarując mu miejsce w sypialni i refektarzu mojego domu, przez ciąg... dwóch tygodni. Przyczém, proszę wierzyć, kochany panie Rekin, że moje najlepsze życzenia towarzyszyć ci będą zawsze i wszędzie, jakiekolwiek powołanie obrać sobie za stosowne osądzisz.
„Na słowa: obrać sobie powołanie, zgłupiałem, ogłuchłem, skamieniałem.”
„Jakież miałem obrać sobie powołanie? Nigdym o tém nie pomyślił, i pan Raymond także, korzystając z obecności mojéj, nie pomyślał nigdy o mojéj przyszłości. Do czegóż byłem zdatny, z paczką trzydziestu moich zwiędłych wieńców, ze stu pięćdziesięciu tomami pysznie oprawnych nagród, nie licząc nawet mojéj kwalifikacji wybornego humanisty? Wtedy to uczułem że miałem słuszność, kiedy mimo długich powodzeń uznałem się za wielkiego niedołęgę, i bardziéj niż kiedykolwiek żałowałem warsztatu biednego stryja mojego.
„Następca pana Raymond odgadł moje zakłopotanie i rzekł mi:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/588
Ta strona została przepisana.