— A komu?
— Mój zacny panie, ja nie wiem; szukaj... ja trudnię się mojém gospodarstwem nie zaś wyszukiwaniem uczniów.
„Szukać... to łatwo było powiedzieć; ale gdzie szukać? przy zupełnym braku znajomości świata i ludzi mógłżem szukać, a nadewszystko mógłżem znaleźć? Tę radę wziąłem za niegodziwy żart, bom przecię nie mógł zapytać piérwszego lepszego przechodnia czy potrzebuje moich lekcyj.
„Czyniłem jednak niejakie zabiegi, i między innemi udałem się do dwóch sąsiednich studentów; jeden dał mi najświętsze słowo honoru, że mię przyjmie za nauczyciela greckiego języka do najpiérwszego dziecka płci męzkiéj, które będzie miał jak się ożeni; drugi zaś odpowiedział mi, że co do starożytności, szanuje tylko stare obówie i resztki niedopalonego tytuniu w fajce.
„Zawstydzony i lękliwy, nie śmiałem narażać się na nowe żarty, na nowe niepowodzenie, i wpadłem znowu w otrętwiałość, w jakiéj wegietowałem przez całe dwa tygodnie, przepędzone gratis u następcy pana Raymond.
„Mniemałem wtedy że te dwa tygodnie nigdy się nie skończą. Wierzyłem teraz w wiecznotrwałość moich 720 franków, a złudzenie to nieszczęściem podsycała jeszcze moja przezorność, gdyż prosiłem gospodarza aby ze złożonéj u niego summy, wypła-
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/595
Ta strona została przepisana.