W tym względzie przynajmniéj, przyznawałem wyższość nauce o samobójstwie; niezwłocznie było ją można wprowadzić w wykonanie, bo łatwa i nie przechodząca niczyjéj możności; jéj urzeczywistnienie nie zależy od woli i litości trzeciego; podług niéj zakończenie wszystkiego zależy jedynie i wyłącznie od własnéj woli człowieka... chwila tylko... a przechodzi się... do innego życia... I na honor! jakiekolwiek jest to życie, nie mogło być gorszém jak to, którego pozbyć się pragnąłem. Moralnie zatem byłem przekonany; mimo to jednak szedłem daléj. Mając po lewéj ręce poczciwą Sekwannę zawsze gotową... na każde moje zawołanie, uczułem w sobie jakąś spokojność, którą wszakże przerywały kiedy niekiedy gorączka i osłabienie, skutki trawiącego mię głodu.
Tym sposobem zaszedłem na Elizejskie pola; odgłos trąb i cymbałów mimowolnie zwrócił moję uwagę; obejrzałem się i obaczyłem kilka kuglarskich teatrów pod gołém niebem.
Na małém wyniesieniu urządzoném przed jednym z tych teatrów, przechadzał się pajaco i pan jego, zapraszając zgromadzone tłumy aby weszły w płócienną zagrodę, nad którą wisiała tablica z wyobrażeniem olbrzyma; w otwartą jego ogromną gębę dwaj ludzie zbrojni widelcami jak widły długiemi, wrzucali nieskończone mnóstwo pieczonych indyków, kiełbas, pasztetów i t. d.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/602
Ta strona została przepisana.