W miarę zbliżania się do miasteczka, w którém mieliśmy znaleźć Joasię, tę nową Baskinę, ciekawość moja wzrastała. Matka Major kierowała wozem obejmującym skrzynię z człowiekiem-rybą, la Levrasse zaś siedział na krytym koźle wielkiego furgonu, w którym byłem ja z Bambochcm. Po paroksyzmach szalonéj radości, jaką w nim obudzała nadzieja rychłego zbliżenia się do Joasi, następowały chwile obawy, zwątpienia; wówczas mówił mi wzruszonym głosem:
— Jeżeli ojciec Joasi, który ją tyle kocha.... nie zechce jéj dać la Levrassowi, o! wtedy... nie wiem co pocznę.
I na jego młodocianém czole, na zmarszczonych rysach, błyskała równie gwałtowna jak przedwczesna gra namiętności.
— Uspokój się, mówiłem mu, jeżeli Joasi nie dadzą la Levrassowi, no! to go porzucimy... a pójdziemy służyć u jéj ojca....
Było to urojenie naiwne, romantyczne; Bamboche wzruszał ramionami i rzekł:
— Ojciec jéj umiéra z głodu; jakże chcesz żeby przyjmował służących? a gdyby nawet przyjął nas, cóżby mi z tego przyszło?
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/635
Ta strona została przepisana.
16.
Nowa Baskina.