— O! jakież to piękne!... jakież to piękne!
— Cicho!... cicho, to dla ciebie, szepnął la Levrasse do Joasi, dając jéj znaki aby odeszła z łoża swojego ojca.
— Pójdź, — dodał, — ubiorę cię w tę ładną sukienkę, żeby, jak się ojciec obudzi, powiedział żeś ładniutka... tylko ostrożnie żebyś go nic trąciła... żebyś nie narobiła hałasu.
Dziécię łatwo uwolniło się z uścisków konającego ojca, i za chwilę la Levrasse ubrał przyszłą Buskinę w różową sukienkę, obuł jéj małe nóżki w aksamitne trzewiczki, i na jéj jasnych włosach umieścił wieniec róż o srébrném liściu; dziecię pozwoliło się ubiérać z zdziwieniem pełném naiwnéj radości, bo widziało że mu ładnie... a tymczasem matka jego mówiła do la Levrassa:
— Ależ, mój panie, dlaczego ubierasz naszę małą w te?... la Lerasse znowu położył palec na ustach, nakazał tym giestem milczenie żonie stelmacha, i przyprowadziwszy ku niéj Joasię rzekł:
— Patrzno — no twoję córkę,... prawda żebyś ją zjadła? taka śliczna. A wy, — dodał obracając się do innych dzieci, — czy widzicie kochaneczki jaka wasza siostra ładna?
Jedne z nich, obojętne na wszystko, inne, nieruchomie patrzały na wystawioną ucztę, drugie zaś w milczeniu spojrzały po kolei na siostrę; ale na słowa la Levrassa, wszystkie zawołały:
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/646
Ta strona została przepisana.