Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/65

Ta strona została przepisana.

łą kamizelkę koloru blado szamoa, spiętą żółtemi guziczkami, a z pod niéj zalotnie wyglądała batystowa szmizetka, którą na elastycznych i pulchnych piersiach spinały dwa rubiny; nakoniec dla uzupełnienia charakterystycznéj różnicy ubioru, wązki kołnierzyk pani Wilson opadł nieco na purpurowéj jedwabnéj krawatce, któréj barwa jednak bynajmniéj nie wyrównywała ognistéj purpurze jéj uśmiechających się i wabiących ust.
Po przebyciu niebezpiecznej zawady, o któréj wspomnieliśmy wyżéj, rysy matki i córki przybrały wyraz zupełnie od siebie różny: pani Wilson zrazu przerażona niebezpieczeństwem na jakie jéj córka ośmieliła się, widząc ją ocaloną, spoglądała na nią z czułą radością i dumą uszczęśliwionéj matki; Rafaela zaś obojętna na pokonane niebezpieczeństwo, roztargnionym wzrokiem szukała Scypiona.
Nie potrzebujemy wspominać że hrabia Duriveau i syn jego z równą jak pani Wilson i jéj córka odwagą, w niewielkiéj od siebie odległości przesadzili przez obalone drzewo; ojciec dokazał tego z całą gwałtownością ognistego charakteru, syn zaś z pewnym rodzajem obojętnego niedbalstwa, jednakże nie bez wdzięku, doskonałym bowiem był jeźdzcem. Swą chełpliwość Scypio tak nawet da-