— O! Najświętsza Panno... ulituj się nade mną... O! Matko Boska... dopomóż mi... Czyż zawsze nadaremnie wzywać Cię będę!!
Pan mój żelazną ręką przyciągnął mię ku sobie i zmusił abym szybko szedł za nim.
Sądziłem że zwrócimy do miasteczka, lecz przeciwnie wyszliśmy na pole, i po kwandransie drogi znaleźliśmy nasze powozy, które, zapewne z rozkazu la Levrassa oczekiwały nas na gościńcu.
Już było zupełnie ciemno; miasteczko pozostało wkrótce daleko za nami, bo la Levrasse silnie popędzał konie jakby się obawiał pogoni.
Joasia, którą odtąd nazywać będę Baskiną, płacząc nieustannie, wzywała to ojca lub matki, to braci; wkrótce niebezpiecznie zachorowała, tak, że prawie o jéj życiu zwątpiono; ale młodość i żywotna siła nadzwyczajna, ocaliły ją. Po niejakim czasie, zdawało się że się odradza piękniejsza i bardziéj jeszcze czarująca.
Przybycie tak gorąco upragnionéj Baskiny szczególny wpływ wywarło na Bambocha... Naprzód miłość, a potem dojmująca trwoga jakie nim miotały, gdy oczekiwał na skutek wyprawy la Levrassa do stelmacha, tak gwałtownie działały na energiczny charakter tego chłopca, że skoro mu powiedziałem iż Baskina już przybyła i że znajduje się w furgonie wraz z matką Major... krew tak silnie
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/652
Ta strona została przepisana.