Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/658

Ta strona została przepisana.

Przepędzałem przy niéj cały czas którego nie strawiłem przy Bambochu: zdawało się że ona zaledwo postrzega obecność moję: ponura, skryta, niedowierzająca, nie mówiła ani słowa. Lekarz przybył odwiedzić ją, (matka Major usprawiedliwiła się pokazując mu umowę podpisaną przez żonę stelmacha, lecz ostrożność ta zbyteczną była, bo dziécię uporczywie milczało nie odpowiadając na żadne pytanie); lekarz mówię, przybył odwiedzić ją; ale uparła się i nie przyjmowała żadnego lekarstwa; postanowiłem więc obiecać jéj, że skoro będzie rozsądniejszą, wkrótce zobaczy ojca.
Zdaje mi się, że widzę jeszcze Baskinę złożoną na wielkiém łożu w ponuréj i nędznéj izbie; czerowna jéj twarzyczka, blada jak marmur, w kilku dniach niedouwierzenia schudła: jéj piękne blond włoski, zwykle wijące się, lecz wtedy zimnym i gorączkowym potem zwilżone, prawie w prostych kosmykach spadały na jéj twarz i barki; wielkie, suche oczy, obrzękłe i zaczerwienione, prawie ciągle wznosiła ku sufitowi, a małe rączki na piersiach krzyżowała.
Kiedym jéj powiedział:
— Słuchaj... Baskino... jeżeli będziesz grzeczna, i wypijesz to co tu jest w tym kubku... to wkrótce obaczysz ojca! Zbyt słaba iżby się podnieść mogła, żywo ku mnie obróciła głowę; oczy jéj zwilgotniały, i wnet