Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/660

Ta strona została przepisana.

cia ojca, który, dodawałem, zapewne ją z sobą zabierze.
To oszukaństwo, przynajmniéj pomogło do jej wyleczenia; odtąd dała się namówić do słuchania wszelkich przepisów lekarza, a nadzieja że wkrótce ujrzy rodzinę swoję, codziennie polepszała jéj zdrowie.
Piérwsze dziecinne rozmowy moje z Baskiną, pozostawiły we mnie niezatarte wrażenie, a kiedy w téj godzinie gromadzę te wspomnienia zawsze tak mi obecne, uderza mię naturalna prawość, ucziwość i zacność wykształcenia a raczéj przykładów jakie stelmach dziecku swojemu udzielał; Zwykle bowiem wykształcenie ubogiego ogranicza się na samym tylko przykładzie, i prawie zawsze, mówiąc o nas dzieciach ludu, śmiało rzec można, tak pod względem złego jak i dobrego:
— Jacy rodzice, takie i dzieci....
To téż sądząc po Baskinie, ojciec jéj musiał to być człowiek pracowity, uczciwy i przykładnego prowadzenia, a zaś żona stelmacha podzielała zapewne ową rozczulająca wiarę wielu ubogich i zasmuconych matek... pokładała naiwną, czystą ufność w pośrednictwie Najśw. Panny, bo i Baskina w ciągu choroby, mówiła mi nieraz o Najświętszéj Pannie...
Nieszczęśliwy, kochany aniele! wkrótce fatalność podobnie jak mnie, obznajomi cię ze sprośnym