opuszczony od Matki Boskiéj i ludzi... Także i człowiek-ryba, po usilnéj pracy przez całe dzieciństwo swoje i piérwszą młodość, — jak mi powiadał, — w śmierci szukał ucieczki przed nędzą i głodem.
A więc Bamboche, uczeń kaleki bez nóg, miał słuszność że utrzymywał: „Iż ci co pracują są głupcy; bo mrą z głodu i nędzy.”
Naiwne opowiadanie Baskiny, bolesna scena, której byłem świadkiem w mieszkaniu jéj ojca, na nieszczęście, w oczach moich, nowéj wagi dodawały zasmucającym maxymom Bambocha.
Wtedy dumny świéżą i smutną znajomością ludzi, rzekłem Baskinie:
— Widzisz, twój ojciec na zabój pracował, a Najświętsza Panna nie miała dla niego litości ani nagrody; ojciec Babocha czynił to samo, a umarł w głębi lasu i ciało jego poszarpały kruki. Widzisz więc Baskina, że praca to głupstwo, że lepiéj bawić się kiedy można i drwić z wszystkiego... a wreszcie...
Ale że zetknięcie z występkiem niezupełnie jeszcze przejęło mię swoją gangreną, zamilkłem, tak dalece uderzył mię wyraz twarzy Baskiny zarazem zdziwionéj, smutnéj i ciekawéj, gdy mię tak mówiącego słyszała.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/664
Ta strona została przepisana.