— O czémże myślisz Scypionie? Nie jesteś dosyć grzecznym dla panny Wilson, a przecież...
— Co? co! wiesz, że szczególniejsze jakieś prowadzisz rzemiosło? — odpowiedział Scypio przerywając ojcu i zapalając nowe cygaro — prawda że to czynisz z bardzo chwalebnéj przyczyny ale też właśnie dla tego, nieszczęśliwy dawco dni moich, napomnienia twoje są tak nieznośne...
I Scypio niedbale rzucił resztę zgasłego cygara.
Jakkolwiek hrabia Duriveau przyzwyczajony był do tak zimnego i nieszczęściem przez siebie samego upoważnionego szyderstwa, nie mógł jednak w téj chwili i dla ważnych powodów powściągnąć gniewu, jaki w nim obudziła taka odpowiedź; krótko więc i dobitnie, chociaż zawsze po cichu, rzekł do yna:
— Dosyć tych żartów; mówię no seryo, że postępowanie twoje jest niesłychane; wieczorem pomówimy o tém i...
— Proszę pani, pani Wilson! — zawołał wicehrabia nie wyjmując z ust cygara i znowu przerywając ojcu.
— A co chcesz, Scypionie? spytała piękna wdowa odwracając się ku niemu, na domiar niespokojności hrabiego.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/67
Ta strona została przepisana.