Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/689

Ta strona została przepisana.

— Jeszcze nie; zapewne bardziéj aniżeli ty pragnę uciec z Baskiną, ale musimy czekać sposobności.
— Czyliż każdéj nocy nie możemy opuścić la Levrassa? — rzekłem; — wszak nas nie zamykają.
— Wiém... że nic nad to łatwiejszego.
— A więc?
— Jeszcze nie czas.
— Dlaczego?
— Naprzód... jeszczém nie znalazł tego co szukam. A potém, — ze skrytą nienawiścią dodał Bamboche, — nie chcę opuszczać la Levrassa, matki Major i pajaca, nie zapłaciwszy im mojego długu... o! bo ja im muszę odpłacić za swoje...
— Nie rozumiem co znaczy twoje jeszczem nie znalazł, czego szukam.
— To moja tajemnica, — z większą jeszcze skrytością odrzekł Bamboche, — ani ty, ani Baskina nie powinniście o tém wiedziéć; ale, bądź. spokojny, tajemnica ta dotyczy i obchodzi nas wszystkich, i umkniemy skoro tylko będzie można.
Czekałem więc cierpliwie tej upragnionéj chwili; w tém dowiedziałem się niespodzianie, że godzina naszego oswobodzenia nakoniec wybiła.
Kiedy teatr naszych widowisk był w środku miasta, mieszkaliśmy zwykle w oberży; lecz skorośmy go urządzali za miastem, spaliśmy wszyscy razem w furgonie i wielkim powozie, w części zbudowanéj nakształt okrętowéj kajuty; i wtedy tajemne na-