Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/692

Ta strona została przepisana.

dzień pewniéj stąpam po drodze dobrego; bolesne wzruszenie jakiego dzisiaj doznaję, jakiś rodzaj drżenia, któremu ulegam na samą myśl że na nowo, choć tylko wspomnieniem przebywać mam tę przepaść przewrotności, zepsucia i niegodziwości — to wszystko mówi mi głośno iż niedosyć jest czuć wstręt ku złemu, lecz że mimo nizkiego stanowiska mojego na świecie, w skromnéj sferze mojéj, winienem wszelkich dokładać starań abym zapobiegał, przeszkadzał, lub leczył złe, które mię przejęło tak zbawienną nienawiścią i przerażeniem.
Tak, zaprawdę... pali mię w usta to, co mam przytoczyć dla wyjaśnienia przemiany Baskiny... A jednak nic powiem wszystkiego... są bowiem tajemnice, które gdy wyjawić zamierzam, pióro mimowolnie z rąk mi wypada.
To nieszczęśliwe dziécię opuściło ojca w całéj niewinności i czystości wieku swojego, bo wychowane było na łonie uczciwéj i pracowitéj rodziny Po upływie ośmiu miesięcy... co mówię? po dwu czy trzech miesięcznym pobycie w naszéj trupie, przysłuchując się bez ustanku wyuzdanym i sprośnym żartom pajaca, przeklinaniom, obelgom i cynicznym dowcipom wszystkich, ośmioletnia Baskina zaczęła śmiać się z tych wyuzdań, z tych sprosności, i wnet do nich przywykła, tak że nakoniec wyuczyła się kląć i lżyć podobnie jak my wszyscy...