Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/699

Ta strona została przepisana.

Ta haniebna scena miała miejsce w Troyes, wieczorem po widowisku, wobec lokatorów oberży w któréj mieszkaliśmy.
Ci ludzie widzieli i zaiste nic innego w téj parodyi widzieć nie mogli, jak tylko żart zaledwie nieprzyzwoity, dostatecznie uprawniony częstemi przykładami nazw mężulku, żoneczko, do jakich nieraz niewinnie upoważniają nawet najskrupulatniejsi rodzice

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nazajutrz po owym dniu, Bamboche kazał sobie wykłóć na piersiach niezatartemi literami, następujące wyrazy:

Baskina aż do zgonu,
Jéj miłość lub śmierć.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Tos ię stało między Bambochem i Baskiną w wilią wielkiego naszego przedstawienia w Senlis, po którem wszystko troje mieliśmy uciekać, bo, jak mówił Bamboche, miał nakoniec to czego potrzebował.