— A ja... uduszę cię... jeżeli wyjdziesz... Nie chcę aby cię pajaco dotykał i tak lubieżnym wzrokiem spoglądał na ciebie, — mruknął za inną jakiś głos gniewny i przytłumiony.
Obejrzałem się.
Był to Bamboche, blady jak ściana; gniew i zazdrość twarz mu zmieniły.
— O! Boże!.... czyż to moja wina wszak tak jest w roli, — rzekła truchlejąca Baskina obracając się w stronę kryjówki Bambocha.
— Fora!... fora!... scena pajaca z Baskiną! — wrzeszczały niecierpliwe tłumy.
— Zabraniam ci tego, — powtórzył Bamboche, i uchyliwszy nieco zasłony, okropne spojrzenie rzucił na Baskinę, — czy rozumiesz mię?
I znikł.
— Nie powtórzę tej sceny, — rzekło mi po cichu biedne stworzenie ze łzami w oczach, a potém dodała:
— Idz-że, powiedz mu, niech się nie gniewa...
Czyniąc zadosyć nieustającym wrzaskom tłumu, la Levrasse uradowany powodzeniem swéj pensyonarki, wdrapał się na przedteatrnlne deski i zbliżywszy się do Baskiny rzekł jéj zcicha:
— Publiczność niecierpliwi się... nuże!... o czém myślisz?... daléj, żywo, powtórz scenę!
— Nie, — śmiało odparła Baskina.
I cofając się chciała wyjść za improwizowane kulisy.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/707
Ta strona została przepisana.