wała mojéj pomocy broniąc się od grubiańskiéj natarczywości pajaca, ale z obawy jakiego nieszczęścia, błagała mię zawsze abym to taił przed Bambochem zbyt zazdrosnym i drażliwym. Biédne dziécię musiało się zatem obawiać i zazdrości matki Major i nienawiści pajaca.
Chciałem wszystko wyjawić Bambochowi, ale przypomniawszy sobie, te téj nocy jeszcze mamy opuścić trupę, a w słowach matki Major upatrując tylko daleką pogróżkę (słów tych zresztą dobrze nie rozumiałem bo mówiła iż kaszląc zabić może Baskinę), uznałem za rzecz rozsądną zachować milczenie, bom mniemał że niebezpieczeństwo da się jeszcze odwrócić.
Jednocześnie prawie z Baskiną przybyłem do Bambocha.
Biédaczka przystąpiła ku niemu z załamanemi rękami, ze łzą w oku, błagająca, w twarzy jéj malowało się niewypowiedziane uszanowanie, trwoga i czułość.
— Powiedz jedno tylko słowo... a nie wystąpię już tego wieczora — wzruszonym głosem poszepnęła.
A potém stanowczym tonem dodała:
— Nie, mój kochany... choćby mię la Levrasse chciał na sztuki porąbać, nie wystąpię już tego wieczora, jeżeli mi nie pozwolisz...
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/711
Ta strona została przepisana.