— Daléj Baskino... marsz na górę, — rzekła matka Major zginając swój grzbiet i opierając ręce o kolana.
W mgnieniu oka Baskina lekko przebiegła po potwornym grzbiecie matki Major, dostała się na jéj barki i skrzyżowawszy ramiona, stanęła niby na jakiéj płaszczyźnie. Matka Major wzięła nas potém za ręce, mnie i Bambocha, uchylono ścianę namiotu, i weszliśmy wszyscy razem w środek małego cyrku, w którym odbywało się przedstawienie.
Wkrótce postrzegłem, ze matka Major czasami drży, jakby ulegając gwałtownemu a powstrzymywanemu wrażeniu. Podwoiła się obawa moja o Baskinę, bystro spojrzałem w oczy Megery; ogromna jéj pierś kilka razy tak mocno wzdęła się pod rysią skórą, że ten ruch udzielając się jéj barkom, jedynemu punktowi oparcia nóg Baskiny, zmusił biédnę dziécię do prawie niedostrzegalnego poprawienia się i przywrócenia tym sposobem należytéj równowagi.
Nagle, przypomniałem sobie słowa pajaca: kaszlając zabić ją możesz...
I natychmiast pojąłem o co rzecz chodzi.
Dla uzupełnienia ludzkiéj piramidy, ja i Bamboche mieliśmy zająć miejsce Baskiny na barkach matki Major, Baskina zaś dopiero na naszych barkach stać miała z założonemi rękami.
Tak więc jedno tylko niespodziane poruszenie matki Major, dźwigającej nas troje, spowodować
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/714
Ta strona została przepisana.