— Daléjże, szukajcie moje pieski, szukajcie moje zuchy!
Hrabia Duriveau, sam dobry myśliwy, który zapał i ogień charakteru zachował we wszystkich nawet rozrywkach, mianowicie zaś ucieszony, że tym sposobem ukryje wzruszenie jakiemu uległ z powodu dziwnego postępowania Scypiona, oddalił się od pani Wilson i jéj córki i dopomagał łowczemu, głośno psy do lepszego śledzenia zachęcając.
Gdy tak hrabia rozwijał charakteryzującą go gorączkową czynność, Scypio tymczasem, niedbale na siodle pochylony, bawił się dzwoniąc stalą swój ostrogi o stal strzemienia, przypatrywał się lekkim kłębom dymu cygara, unoszącym się w powietrzu, i słowa nie przemówił ani do pani Wilson ani do jéj córki, przy których stał obecnie.
Korzystając z chwili kiedy matka zajęta polowaniem, mniéj na nią zważała, Rafaela zbliżyła swego konia ku Scypionowi i smutnie rzekła do niego cichym i drżącym głosem:
— Scypionie... com panu zawiniła?
— Nic... odpowiedział wicehrabia nie przestając ścigać wzrokiem dziwne zakręty dymu swojego cygara.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/72
Ta strona została przepisana.