Mimo że widowisko znaczny przyniosło dochód, w ciągu nastąpionéj po niém wieczerzy, na wszystkich twarzach panował smutek i przymus. Noc była przepyszna, wieczerzaliśmy więc pod namiotem.
Matka Major, wewnętrznie rozdrażniona zapewne z chybionéj sposobności zabicia, lub przynajmniéj ciężkiego zranienia Baskiny zrzuceniem jéj ze szczytu ludzkiéj piramidy, siedziała milcząca i kiedy niekiedy tylko rzucała wściekłe spojrzenie na pajaca. Ten dzielnie spijał, lecz tego wieczora prawie zupełnie utracił swą wyuzdaną i sprośną wymowę. Człowiek-ryba jak zwykle bojaiźiwy, jadł mało, kurczył się jak mógł aby nikomu nie przeszkadzał, unikając tym sposobem uwagi i zwykłych grubiaństw pajaca.
La Levrasse zdawał się być mocno roztargnionym; a choć zwykle lubiał trzeźwość, teraz wychylił jedna po drugiéj kilka szklanek wina; zdawało się że umyślnie pragnie rozpalić sobie głowę; kilka razy dostrzegłem że pałający i zaiskrzony wzrok zatapiał w Baskinę, i za każdym razem zadrżałem. Tymczasem mała towarzyszka nasza, zapewnie na tajemne polecenie Bambocha, o ile mogła, udawała swawolną wesołość, atoli po tych wybuchach szalonéj radości raptem osmutniała, bo jéj udana wesołość kryła w sobie trwogę jakiéj i ja doznawałem, pomnąc że téj nocy mamy na zawsze trupę opuścić.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/726
Ta strona została przepisana.