Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/73

Ta strona została przepisana.

— Scypionie... przerywanym i błagającym głosem odezwała się znowu młoda dziewica, a w jéj pięknych oczach łzy się zakręciły — Scypionie, skądże taka oziębłość... taka surowość... cóżem ci uczyniła?
— Nic... z tą samą lekceważącą obojętnością odparł Scypio.
— Przeczytaj pan, a może... będziesz miał litość... rzekła młoda dziewica, spiesznie wsuwając w rękę wicehrabiego mały liścik, który od chwil kilku z pod rękawiczki wyjąwszy miała na pogotowiu.
Vicehrabia niedbale wsunął liścik do kieszeni od kamizelki, i widząc że Rafaela znowu do niego przemówić zamyśla, przystąpił do pani Wilson, która właśnie z baczną ciekawością śledziła wszelkie poruszenia psów, i głośno zawołał:
— Jakże Pani Wilson, czy na prawdę znajdujesz jakąś przyjemność w polowaniu? Przyznaj pani, że polowanie, opera... i małżeństwo z miłości są to istotnie konwencyonalne tylko rozrywki.
Na te słowa Scypiona, Rafaela, niby przypadkiem zakryła prędko twarz małym zielonym welonikiem od kapelusza, żeby pani Wilson obróciwszy się do wicehrabiego, nie dostrzegła łez które po jéj licach spłynęły.