Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/736

Ta strona została przepisana.

ko powiększające się i rzucające różowy odblask na białe płótno naszego namiotu.
Natychmiast skoczyłem z krzesła na którém stałem i miałem powiedzieć Buskinie com dostrzegł na dworze — wtem nagle i prawie pod naszemi stopy uchyliła się część podłogi, jakby pierwéj już umyślnie była przepiłowana, a dotąd zewnątrz podpierana; potém przez ten otwór na ośmnaście stóp kwadratowych obszerny, pokazała się głowa i ramiona Bambocha.
— Żywo... rzekł nam, — chodźcie...
I znikł ustępując nam z drogi.
— Idź ty piérwsza, — powiedziałem Baskinie.
W okamgnieniu Baskina znikła przez ten rodzaj klapy.
W chwili gdym się udał za nią, la Lerrasse gwałtownie wstrząsnął drzwiami, i prawie natychmiast usłyszałem głos matki Major z przerażeniem wolającéj:
— Gore!... gore!...
Kiedy skurczony przebrnąłem pomiędzy pękami słomy, posłaniem Lucypera, i prawie jednocześnie z Baskiną wyszedłem z pod powozu... oślepił mię wielki płomień, po lewéj stronie buchający, który już blizką wieś oświecał.
Bamboche stał przede mną z wielkim pękiem zapalonej słomy.