Bamboche z upodobaniem także opisywał swoje i moje suknie, bośmy zawsze jednakowo mieli być ubrani, jak dwaj rodzeni bracia; zamierzał zaś ubrać nas w niebieskie fraki, pąsowe kamizelki, żółte obcisłe spodnie, boty ze sztylpami i kutasami; kwestya, czy kutasy będą jedwabne czy złote, długo bardzo była roztrząsana. Baskina, z prawdziwym choć przedwczesnym gustem zadecydowała, że kutasy będą po prostu jedwabne. Dla odmiany mieliśmy miéć zielone czamarki z czarncei potrzebami i stojącym kołnierzem, niby po wojskowemu, a jasne spodnie z pąsowym lampasem dopełniać miały bohaterskiego charakteru tego stroju. Toaletę Baskiny stanowić miały same pióro, jedwabie, aksamity i kamienie. Rozumie się także iż mieliśmy trzymać powóz.
Noc upłynęła na tak pięknych marzeniach; za nadejściem dnia Bamboche przyrzekł przekonać nas o olbrzymiém naszém bogactwie.
Siedzieliśmy w głębi lasu, u stóp ogromnego drzewa; o kilka kroków od nas leżało martwe ciało Lucypera; Bamboche zbliżył się do niego i odwiązał od siodła dwie ciężkie sakwy, których w ciągu szybkiéj ucieczki naszéj nie dostrzegłem.
Z uroczystą miną przyniósł nam te dwie skórzane sakwy, widząc z jak żarliwą niecierpliwością pragniemy ujrzeć co się w nich zawiera.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/741
Ta strona została przepisana.