Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/745

Ta strona została przepisana.

Kiedy pierwsze nasze zdziwienie przeminęło, napróżno usiłowaliśmy domyślić się celu, jaki miał la Levrasse przyrządzając taką ponętę.
Obecnie lepiéj świadomy rzeczy, pewny jestem że la Levrasse obok innych ryzykownych rzemiosł swoich, przy sposobności nie zaniedbywał także wspólnictwa w głośnym późniéj rodzaju przemysłu, który wówczas kwitnął jeszcze, prawie zawsze szczęśliwie i bezkarnie, a zwano go kradzieżą na sposób Amerykański. — Zawczasu zapewne przygotował już tę sakwę, aby oszukać przy wydarzonéj sposobności.
Przez kilka minut siedzieliśmy osłupieli widząc że wszystkie nasze piękne projekta od razu spełzły na niczém.
Baskina pierwsza przerwała milczenie, wołając wesoło:
— Bah! cóżto znaczy! jesteśmy wolni jak ptaszki, pogoda przepyszna, lasy bardzo ładne, a mając kilka luidorów nie pomrzemy z głodu... Przechadzajmy się, i bawmy się... pójdźmy do wsi napić się mléka... Nie masz czego tak bardzo gniewać się, Bamboche — dodała rzucając się na szyję naszego towarzysza.
Ale ten opryskliwie odepchnął ją i zawołał:
— Daj mi pokój, nie mam wcale ochoty do śmiechów. — Baskina nagle posmutniała; bojaźliwie spojrzała na Bambocha i rzekła mu łagodnie: