fioletowo-purpurowemi gronami, prawie zupełnie zasłaniała jednę stronę lepianki.
Nie widząc ani słysząc nikogo, weszliśmy do téj lepianki złożonéj z dwóch małych izb wszelkiego sprzętu pozbawionych; w jednéj był wysoki komin od ognia zniszczony. W tym domku mieszkał bez wątpienia jaki leśnik mający nadzór nad wyspą, gdyż liczne stada jeleni i sarn z sąsiednich lasów, przybywały napawać się i kąpać w rzeczce, przebiegając niekiedy tę samotną wyspę[1].
Zachwyceni naszém odkryciem, obeszliśmy wkoło lepiankę; drugi jéj bok dotykał zielonéj łąki, daleko dłuższéj jak szérszéj, otaczały ją siwe skały, uwieńczone pięknym kasztanowym lasem, którego odwieczne drzewa swemi gałęźmi łąki sięgając, zdawały się tworzyć niby kolebkę.
O kilka kroków od lepianki tryskało źródło z pomiędzy skał, spadając w licznych kaskadach do naturalnego ocembrowania pełnego dzikich ziół skąd znowu wypływając niknęło w jakiéjś podziemnéj kryjówce.
— Jeżeli nikogo na wyspie nie spotkamy, — zawołał Bamhoche, — projektuje rozgościć się tu na
- ↑ Odwiedziłem późniéj owe miejsca, z tylu przyczyn obudzające we mnie niezatarte wspomnienia, i dowiedziałem się że wysepka, położona na lewéj stronie Pustyni (rozległéj, nieuprawnéj i skalistéj równiny, przedzielającéj lasy Ermenouville od lasów Chantilly) nazywała się wyspą Molton. Lepianka była już wówczas zupełnie zniszczona. (Przypisek Marcina).