Groźnie powtórzony rozkaz:
— Pójdziecie ze mną do pana wójta, — tak nas zdziwił i przeraził, żeśmy osłupieli.
Osobą, która nas tak przestraszyła, był człowiek jeszcze młody, wysoki, ogorzały, ale silny i śmiały; na niebieskiéj bluzie miał urzędowy temblak, rękę oparł na kawaleryjskim pałaszu; towarzyszył mu ogromny brytan, co spoglądał nań czerwonym i dzikiem okiem, a mógł wrazić potrzeby być mu straszliwą pomocą.
Zrazu mniemałem że ścigają nas za spalenie powozu la Levrassa; przerażonym wzrokiem spojrzałem na moich towarzyszy.
— W imieniu prawa, aresztuję was, — powtórzył znowu połowy strażnik podchodząc ku nam: — No, dalej, do pana wójta!
— Za cóż pan nas chcesz aresztować? — spytał Bamboche śmielszy od nas; — nic złego nie robimy.
— Jesteście włóczęgi, — groźnym głosem zawołał strażnik, — pastuch przed trzema dniami widział, jakeście szli na tę wyspę.
— Prawda panie, i ciągle tu bawimy, — odpowiedział Bamboche.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/766
Ta strona została przepisana.
7.
Polowy Strażnik.