gie, czarne i najeżone włosy; poszarpana bluza: silna i nad wiek wybujała postawa, surowa fizjonomia, również nędzne ubranie moje i Bnskinv, musiały zapewne pojawienie się nasze uczynię dosyć przerażającym.
Robert i Regina skoro nas ujrzeli, skupili się obok guwernantki, Scypio zaś, najmniéj przelękły choć najmniejszy, zawołał:
— Patrzcieno... to mali ubodzy... Czegóż oni żądają? Ale jacyż brzydcy i brudni!...
Bamboche zdjął czapkę, przybliżył się do guwernantki, i rzekł tonem łagodnym, wzruszonym, zupełnie przeciwnym jego energicznéj fizjonomii:
— Łaskawa pani, racz spełnić, czyn szlachetny który cię uszczęśliwi... równie jak tych małych paniczów i panienkę.
— Ależ — odpowiedziała coraz mocniej zdziwiona guwernantka; — nie wiém... czego ode mnie żądacie... Dlaczego ukrywaliście się w tym lesie?
— Oto, łaskawa pani — żarliwie mówił Bamboche, wyznam szczerze, że wszystko troje jesteśmy sieroty... bez sposobu do życia... przybywamy z bardzo daleka... należeliśmy do trupy skoczków, ale obaczywszy że to nam na złe wyjdzie, że zostaniemy niepoczciwemi, uciekliśmy. Jesteś pani bogata... dopomóż abyśmy zostali poczciwymi ludźmi... pragniemy pracować... chcemy być dobrymi... Dotychczas tak dalece byliśmy nieszczęśliwi, że wielce
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/782
Ta strona została przepisana.