— Jaki to głupiec! — rzekł Scypio, — pyta mię czy ja znam głód i zimno.
Widziałem że dolna warga Bambocha zadrgała, jak to zwykle miało miejsce gdy powściągał wrodzoną porywczość; jednak spokojnie się jeszcze zachował.
Sama tylko Regina zdawała się być wzruszoną, dwakroćb iała jéj twarz zarumieniła się. Ostrożnie, z zajęciem i prawie z trwogą przystąpiła do Baskiny...
Ta, zachęcona, również zbliżyła się do Reginy, wyciągając ku niéj ręce; ale Regina, czyto z przestrachu, czy też dla braku namysłu, żywo się cofnęła....
Drugi raz, zdawała się znowu przezwyciężać to wahanie się, lecz srogie spojrzenie guwernantki poparte wyrazem:
— Regina!...
sparaliżowało tkliwe chęci dziecięcia.
Niebo coraz bardziéj się chmurzyło.
Kilka błyskawic mignęło się pomiędzy drzewami lasu; guwernantka zaczynała mocno się niepokoić, i gorzko rzekła Scypionowi:
— Wszystkiemu winny twoje głupie kaprysy, zepsuty chłopcze, odesłałeś powóz, a oto burza wisi nad nami...
— Co to szkodzi?... Chcę śmietany i mieć ją będę, — powiedział Scypio.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/785
Ta strona została przepisana.