rzewniony wyrzucałem sobie żem miał udział w kradzieży, która sprawiała temu człowiekowi tak wielką boleść.
Już się prawie zupełnie ściemniło, gdy się pani Honorata oddaliła.
Klaudyusz Gérard poszedł ku stajni... ale zapewne na mnie wspomniał, bo nagle się zatrzymał, wrócił do mojéj budy i otwierając ją, rzekł:
— Pójdź za mną.
Postępując przed nauczycielem, towarzyszyłem mu do tak zwanego pokoju.
Ogrodzenie urządzone z lasów używanych do zamykania bydła przedzielało oborę od zakątka, w którym mieszkał Klaudyusz Gérard. Przy bladym blasku świecy, którą zapalił, postrzegłem nad łóżkiem nauczyciela kilka pólek zastawionych książkami; w kącie stała, oparta o ścianę, czarna drewniana tablica, na niéj były jeszcze kredą nakreślone liczby, a na kulawym stole rozsypane mnóstwo sexternów.
Nie wiedząc co Klaudyusz Gérard ze mną pocznie, spojrzałem nań niespokojny.
Zechce mię zapewne zmusić abym mu wyjawił moich wspólników, pomyśliłem, a potem wyda żandarmom, którzy zaprowadzą mię do więzienia, gdzie pozostanę aż do lat ośmnastu. O! raczéj umrę aniżeli wydam Bambocha i Baskinę! bohatersko powiedziałem sobie. Jednak myśl o naszém
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/810
Ta strona została przepisana.