Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/841

Ta strona została przepisana.

przyszłość w czarnych kolorach, nie lękał odwołać się do mojéj odwagi, do mojéj dobréj woli, do rozsądku, uczułem w sobie odwagę, jakąś wyższość wobec siebie samego, gotowość stawienia śmiałego czoła téj przyszłości któréj znojów bynajmniéj przede mną nie ukrywał. Żywą także wzbudził we mnie ciekawość sposób, w jaki Klaudyusz Gérard wysłuchał dzikich zasad kaleki bez nóg, o którym mu nawiasowo tylko wspomniałem, czując się niejako jego apostołem; nowy mój pan nie potępiał jego zasad, nie oburzał się niemi, lecz się tylko smutnie uśmiechał. To pozorne pobłażanie usiłowałem wytłómaczyć, mówiąc sobie że i życie Klaudyusza Gérard stanowiło zapewne nowy dowód na poparcie teoryi kaleki bez nóg; albowiem lubo mojego opiekuna mało tylko znałem, jednak wspaniałomyślność jaką mi okazał, uczciwość i szlachetność uczuć, dostatecznie przekonywały mię o dobroci i wzniosłości jego serca; kiedy przeciwnie wszystko co go otaczało nosiło na sobie cechę nędzy i niedostatku jaki go zapewne dolegał.
Pokonany nareszcie trudem usnąłem wśród tych rozmyślań, ale sen mój był lekki, niespokojny, gdyż po upływie niespełna dwóch godzin, obudziły mię kroki Klaudyusza Gérard po cichu i ostrożnie wchodzącego do pokoju.
Wnet usiadłem na posłaniu. Dwie godziny snu uspokoiły mię i ochłodziły krew moję.