miałem udział, czynił mi ją znośniejszy i nie tyle odrażającą.
Jakby dla większéj jeszcze zachęty, nowy mój pan rzekł mi w godzinę później:
— Na wiosnę, mój synu, obejrzymy te topole... Dzięki mułowi który u stóp ich składasz, obaczysz jak bujnie, jak zielono rozwinę się: bo ten muł, tak szkodliwy w pralni... wybornie sprzyja tym pięknym drzewom zasilając ich korzenie... Powiedz zatem, kochane dziécię, czy uczujesz w sobie poniżenie na widok tych drzew piękniej i silniéj wzrastających, dlatego żeś wylał kilka wiader mułu pod ich stopy?
— O! nie, panie.... owszem, z rozkoszy przyjdę oglądać te drzewa, — zawołałem coraz bardziej zachwycony uwagami Klaudyusza Gérard.
I skutkiem właściwego dzieciom charakteru, ze wstrętem rozpoczęty pracę skończyłem z niejakiém zadowoleniem miłości własnéj.
Praktyczne nauki Klaudyusza Gérard przytaczam dlatego, że stanowczy i niemal nieograniczony wpływ wywarły na całe moje życie; winienem również wyznać na własny pochwałę, a raczéj na pochwałę Klaudyusza Gérard, że te proste, jasne i logiczne nauki, prawie bezpośrednio i głęboko wniknęły w mój umysł i serce, kiedy tymczasem haniebne zasady kaleki bez nóg, które niedawno jeszcze Bamboche we mnie wpajał, przyjmowałem z jakąś moralny niechęcią, instynktownym wstrętem.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/868
Ta strona została przepisana.