zginąć nie mógł, oddalać się powinien ile można od miejsca, w którem trop stracił i coraz większe obiegać koła, aż znowu ślad zbiega znajdzie. I w rzeczy saméj lis, mimo dwóch czy trzech ogromnych skoków któremitu trop swój przerwał, musiał przecież znowu ruszyć daléj zwykłym biegiem, i udać się albo w prawo albo w lewo, albo w tę lub w owę stronę miejsca, gdzie psy ślad jego straciły. Gdy zaś psy w swém kołowaniu coraz to rozleglejszą przestrzeń zakreślają, przeto muszą koniecznie znaleźć punkt wyjścia zwierzęcia.
Lumineau więc wprowadzając natychmiast w wykonanie tę wyborną teoryę, opuścił resztę psów, bezskutecznie na jedném i tém samém miejscu tu i owdzie szperających, i końcem nosa wietrząc ziemię, zaczął w chyżym pędzie coraz obszerniejsze zakreślać koła, a tém samém naprzód dostał się na ugór; stamtąd pospieszył na skały, między któremi znajdowały się kamieniami i cierniskiem pokryte drzwi jaskini, w któréj się ukrył Bamboche. Czytelnik zapewne pamięta, że lis zaledwie przez sekundę spoczął na tych kamieniach, nim nowy skok wykonał; ale Lumineau delikatnym swym węchem natychmiast zwietrzył ostre wyziewy cuchnącego
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/87
Ta strona została przepisana.