postrzegł; czekałem więc co mi okoliczności daléj czynić poradzą.
Skoro człowiek ten, którego odtąd nazywać będę kaleką bez nóg (zaraz — powiem jakim sposobem dowiedziałem się że to on był) skoro człowiek ten, ten niegodziwy nauczyciel Bambocha, całkiem wydobył się z grobu, strudzony zapewne długiem schylaniem się, wyprostował na chwilę swą wysoką i silną postać. Poczém wziąwszy zawiniątko które dostrzegłem, obejrzał się na wszystkie strony, rzucił okiem na cyprys, poza którym byłem ukryty i zbliżył się do niego.
Wstrzymałem oddech; skurczyłem się jak mogłem, aby pomimo ciemności niedostrzegł mię pod ukrywającą mię zasłoną.
Kaleka bez nóg bliżéj jeszcze przystąpił... sądziłem, że już po mnie...
Szczęściem nie poszedł daléj, ale usiadł na pochyłości wzgórza, plecami do mnie obrócony; następnie rozwiązał zawiniątko które trzymał w zębach gdy z grobu wychodził; była to licha chustka a w niéj pełno rozmaitych przedmiotów które zapewne skradł w trumnie.
Kaleka bez nóg położył zawiniątko na kolanach, i bacznie zaczął przypatrywać się przy świetle księżyca swojemu łupowi, nie sądząc zapewne żeby go kto wpośród tak późnéj nocy zejść mógł.
Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/882
Ta strona została przepisana.