Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/883

Ta strona została przepisana.

Nagle powziąłem postanowienie. Mimowolnym poruszeniem dotknąłem ciężkiéj rękojeści rydla który rano nosiłem; podniosłem się więc bez szmeru, — nadto wiatr głośno poruszający gałęźmi cyprysu nie dozwalałaby kaleka bez nóg usłyszał mię;- — oburącz schwyciłem rękojeść rydla, dźwignąłem go w powietrze niby maczugę... lecz spojrzeniem obliczając rzut mojéj broni, przekonałem się, iż chcąc na pewno dosięgnąć kalekę bez nóg i całą siłą rozpłatać mu czaszkę, musiałbym zbliżyć się ku niemu o parę kroków i wyjść zupełnie z mojéj kryjówki.
Przez chwilę wahałem się... straciłem odwagę. Najmniejszy szelest, najmniejszy namysł w natarciu, zgubić mię mogły;... bo ten człowiek nie rozmyślałby pewno czy ma popełnić zabójstwo.
Ale myśl o Reginie, dodała mi energii, wzywałem jéj po cichu niby anioła stróżu. Skoczyłem, i rydel z szybkością pioruna spadł na pochyloną głowę kaleki bez nóg, a to tak gwałtownie że pękł na dwoje...
Kaleka bez nóg zrazu wzniósł obie ręce chwytając się za głowę; ale wnet sił mu zabrakło, przewrócił się i zaległ bez ruchu. Z obawy żem go tylko zagłuszył, i wściekłością uniesiony, znowu go kilka razy ugodziłem, a wkrótce krew zbroczyła otaczający nas śnieg.
Na widok krwi zadrżałem... cisnąłem rydel daleko od siebie, truchlejąc z przerażenia jakbym zbro-