Ta strona została przepisana.
— Tak, panie, — odrzekłem zdziwiony ważności! jaką przypisywał temu marzeniu, — dzisiaj rano... opowiedziałeś mi pan o osobach, które...
— Ah! prawda, — rzekł Klaudyusz Gérard z pośpiechem, zadowolony jak się zdawało tłumaczeniem snu mojego, — prawda... to utkwiło w twojéj wyobraźni... No, to sen szczególny... bardzo szczególny, — dodał spokojniéj, — i dzięki Bogu, że tylko sen, bo... grób już zasypany... a po niegodziwém jego pogwałceniu pozostało tylko wspomnienie.... Zresztą mój synu, miejmy nadzieję że nikczemnik który go zgwałcił, nie wymknie się sprawiedliwości. Ale spocznij mój Marcinie, i ja także jestem bardzo utrudzony.
To mówiąc Klaudyusz Gérard rzucił się na posłanie.
Koniec tomu czwartego.