Strona:PL Sue - Marcin podrzutek.djvu/912

Ta strona została przepisana.

bardziéj dziwi mig potęga woli Klaudyusza Gérard; mimo wszelkich trudności i przeszkód, pomimo zabijającego powietrza w szkole i braku koniecznych książek elementarnych, których zbyt ubodzy rodzice dzieciom swoim dostarczyć nie zdołali, a on także udzielić im nie mógł (zaradzał w części temu niedostatkowi rękopismami druk naśladującemi, które po nocach wypracowywał), pomimo wreszcie nieszczęsnéj i nagannéj obojętności rodzin i niechęci władz gminy, jednak niepodobne do uwierzenia osiągał rezultata.
Nie poprzestając na udzielaniu wiejskiéj młodzieży nauki pisania i czytania, owszem, ile mógł uczył wszystkiego co pożyteczne i do ich stanu zastosowane.
A tak, jego jasny, prosty i urozmaicony wykład, dotykał i rozwiązywał wszelkie zasadnicze pytania rolnicze, zastosowane do uprawy roli w okolicy którą zamieszkiwał, strzegąc tym sposobem nowe pokolenie od przesądów i rutyny.
Co większa, Klaudyusz Gérard dwa razy w tydzień uczęszczał z uczniami swoimi do kilku zamieszkałych w gminie rzemieślników; tam, każdy, według gustu swojego, uczył się przynajmniéj piérwszych zasad rzemiosł niemal niezbędnych dla rolnika, osiadłego na samotnéj i znacznie od wsi oddalonéj zagrodzie. To téż uczniowie Klaudyusza Gérard po większéj części poznawszy ciesielstwo,